CIEKAWOSTKI, ODKRYCIA, ANEGDOTY

01.01.2023

AMERYKAŃSKIE AKCENTY 🙂

 
Parę tygodni temu otrzymałem kilka zdjęć z amerykańskiego pisma, któremu udzieliłem wywiadu. I pokazałem je tutaj. Teraz dotarł do mnie - dzięki tłumaczce, Anie Szydzie- egzemplarz tego pisma.

Dla miłośników literatury i znawców języka angielskiego to okazja, by pomedytować 🙂 Opowiadam tam też o nowym kierunku w poezji polskiej - akreizmie. A czym jest akreizm, to osobna sprawa. W każdym razie Amerykanie już wiedzą 🙂

Ja z kolei wiem, że poezja to nie jest towar pierwszej potrzeby, choć szkoda, bo kiedyś był. Ale może warto jeszcze zajrzeć na tę, albo inną stronę, by sobie coś przypomnieć. Zapraszam do lektury.













01.01.2023

RASOWY PISARZ
 
Kto? Witold Gadowski. Nie znacie? To poznajcie.
 
Najnowszą jego powieść „Tajemnicę spowiedzi” czytałem z dużym zainteresowaniem, zauroczony sprawnością warsztatową i intelektualną dociekliwością autora. Wprawdzie zapoznałem się już wcześniej z jego takimi książkami jak „Smak wojny”, Wieża komunistów”, czy „Szlag trafił”, ale dopiero ta zrobiła na mnie silne wrażenie, odsłaniając całą gamę możliwości literackich twórcy, pokazując głębię psychologiczną postaci, gorzką ironię i przewrotną autoironię, groteskowe i – wedle potrzeb- dramatyczne ujęcia sytuacji, burzliwe i zaskakujące zwroty akcji, dynamikę zdarzeń i solidną, choć wielce powikłaną fabułę, opartą na mocnej argumentacji logicznej…
 
Niespokojny duch wodził Gadowskiego przez trudne, często niebezpieczne i groźne wertepy ciemnej realności, z czego rodziły się wspomniane wcześniej ważne książki. Ostatnią jednak, „Tajemnicą spowiedzi” zaskoczył chyba nawet najbardziej wytrawnych i wybrednych swoich czytelników.

Bowiem nie jest to jedna z wielu powieści, jakie się ukazują na rynku księgarskim, to powieść wyjątkowa… ( fragment recenzji, nad którą pracuję i która niebawem ukaże się w jednym z ważnych polskich czasopism). Koniecznie sięgnijcie po tę znakomitą powieść. Oto link do księgarni: https://sklep.gadowskiksiegarnia.pl/Tajemnica-spowiedzi...






01.01.2023

 

MOJA KREW 🙂 

Tak się podobno mówi, kiedy człowiek jest dumny z potomków. Właśnie, nadeszła chwila, bym i ja mógł powiedzieć: Moja krew!
 
Unikam tutaj wypowiedzi o swojej rodzinie, ale o Aleksandrze Srokowskiej-Ziółkowskiej nie mogę milczeć. Ola, to moja wnuczka. Ukazała się jej kolejna książka dla dzieci. Jak poprzednie, piękna, mądra i ciekawa. Nie napisałbym tak, gdyby nie była to prawda. W tych sprawach nie ma: zmiłuj się. Zasady są surowe! Ola debiutowała powieścią dla młodzieży "Pocałunek", kiedy miała 17 lat.

Teraz już ma własną rodzinę. Oto co piszą o niej wydawcy: "Z wykształcenia filolog, właścicielka sieci szkół języka hiszpańskiego El sueño oraz autorka kilku programów nauczania. Posługuje się czterema językami obcymi. Jest założycielką najpopularniejszej w Polsce strony poświęconej hiszpańskiej gramatyce". Ostatnio ukazały się trzy jej nowe książki:
"Do kogo przychodzi Święty Mikołaj?", "Nie musisz być grzeczny",
"Czy wszystko ze mną w porządku?".

Ola zadaje ważne pytania, które powinni stawiać sobie młodzi rodzice. I odpowiada w książkach na te pytania. Właśnie: "Czy musisz być grzeczny?". Dla tradycyjnego ojca i matki to oczywiste, że dziecko musi być grzeczne. Ale Ola uważa, że dziecko ma prawo być niegrzeczne. Ja też tak uważam.

Jak postępować wtedy? To problem wielu rodziców. Ola bez moralizatorstwa na to odpowiada. Podobnie, jak na wiele innych trudnych pytań. Jej książki wciągają, są atrakcyjne językowo, kompozycyjnie, merytorycznie, cieszą się dużą popularnością. Zachęcam do lektury.







***   
Pierwszy sukces literacki Srokowskiego miał dość osobliwy charakter. Autor mieszkał wówczas, jeszcze za czasów PRL-u, w Legnicy, ale publikował swoje utwory w ogólnopolskiej prasie literackiej. Pewnego razu ukazał się w poczytnym miesięczniku warszawskim jego wiersz zaczynający się od słów:

"Gdy przygotowuję się do snu, postanawiam spać nago"...
Następnego dnia odezwał się telefon.
- Pan Srokowski?
- Tak - odpowiedział autor.
- Dzwonię z polecenia dyrektora Domu Towarowego w Legnicy - poinformował miły głos kobiecy. Pan napisał w gazecie, że nie ma pan w czym spać. To bardzo obraźliwe dla naszej dyrekcji, którą posądza Pan o brak zaopatrzenia. Przecież my mamy duży asortyment pidżam. Dyrekcja nie może sobie pozwolić, by na nią padł cień zaniedbań z powodu nagości w czasie snu naszego jedynego poety w mieście. Dlatego postanawia przyznać Panu specjalny dar w postaci najnowszej modnej pidżamy polskiego przemysłu lekkiego. Mamy nadzieję, że nie będzie już Pan zmuszony spać nago.
Dwa dni potem Srokowski otrzymał pocztą przesyłkę z pidżamą i uznał ją za swój pierwszy sukces literacki. I zadumał się nad celnością środków poetyckiego wyrazu i skutecznością intelektualną współczesnej poezji.

***

Kiedy indziej, też w latach sześćdziesiątych, Srokowski został zaproszony do pobliskiego miasteczka Ch. na kiermasz książek. Obok niego podpisywał swoją powieść dla młodzieży prozaik R. A. Wtedy kiermasze z żywymi pisarzami miały wielkie powodzenie. Toteż książki podpisujących autorów szybko znikały. Został tylko stos książek Marii Konopnickiej. W pewnej chwili pojawił się ówczesny szef lokalnego urzędu miejskiego. Przez moment pogawędził z gośćmi, po czym patrząc na stos książek Konopnickiej, z niepewnością spytał:
- A jej bajki nie poszły?
- Nie - odparł Srokowski.
- A gdzie autorka? - począł dopytywać ojciec miasta.
- Konopnicka udała się na obiad - odrzekł z powagą Srokowski.
- Jeżeli się nie obraziła, to wróci... dodał prozaik R.A.
Szef urzędu zbladł.
- Obraziła się? - spytał.
- Pewnie tak. Nikt nie kupuje jej książek. Nikt się specjalnie nią nie zajmuje... - stwierdził Srokowski, widząc głębię intelektualną w oczach władzy.
- Nie może tak być, by się pisarka obrażała - zdenerwowanym głosem oznajmił urzędnik. - Władza ludowa nie może sobie na to pozwolić. Klasa robotnicza czeka na wiersze poetów - poinformował i dodał: - Musimy ją przeprosić. - Po czym popędził w sobie znanym kierunku. Po kilkunastu minutach wrócić całkowicie zasapany, ale za to z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Gdzie pani Konopnicka? - zaczął się rozglądać.
- Obraziła się na dobre i wyjechała - oznajmił Srokowski i także się pożegnał, zostawiając osłupiałego władcę miasta z otwartymi ustami z bukietem róż w ręku.

***
A propos żywych twórców. Srokowski został zaproszony na spotkanie autorskie z dziećmi. Akuratnie ukazało się jego opracowanie bajek Ezopa. Bibliotekarka witając autora, przedstawiła go w następujący sposób:

- Kochane dzieci, gościmy dzisiaj żywego pisarza.

Po chwili malutka dziewczynka z ostatniej ławki podnosi rękę i pyta:

- Czy mogę go dotknąć?

***
Przy innej okazji, gdy po wystąpieniu autora przed audytorium młodzieży zapadło milczenie i zabrakło pierwszego dyskutanta, Srokowski zachęcał do zadawania pytań:

- Nie krępujcie się - mówił. - Możecie pytać o wszystko.

Po chwili milczenia nieśmiały głosik piskliwym dyszkantem odzywa się:

- Czy pana broda jest prawdziwa, czy sztuczna?

***
Inną, ale z kolei jakże groźną ciekawostkę, brzmiącą dziś niemalże anegdotycznie, przekazał autorowi wydawca, a powtórzył pewien warszawki pisarz. Otóż autor złożył "Repatriantów" na początku lat 80-tych w najlepszym wówczas wydawnictwie "Czytelnik" w Warszawie. Książka z bardzo dobrymi recenzjami wewnętrznymi została szybko przyjęta do druku, ale jeszcze przez 7 lat nie mogła się ukazać. Autor dowiedział o wszystkim dopiero później. Okazało się, że nie polska cenzura ją powstrzymywała, tylko radziecki ambasador. Ówczesny członek Biura Politycznego PZPR, Czyrek, prowadził posiedzenie Sekretariatu partii, na którym omawiano sprawy kultury. Kierownikiem Wydz. Kultury KC był wtedy Witold Nawrocki. Przy analizie spraw wydawniczych nagle zabrał głos rosyjski ambasador Aristow i zadał pytanie:

- Czy to prawda, że macie zamiar wydać antyradziecką powieść?

Zapadło milczenie. Nikt nic nie wiedział, poza ambasadorem, o żadnej antyradzieckiej powieści. Wtedy ambasador dokładnie zrelacjonował, gdzie się ta powieść znajduje, jaka jest jej treść, jakie miała wewnętrzne recenzje i na kiedy planowane jest jej wydanie. Zebrani byli zdumieni jego wiedzą. Okazało się, że ambasada miała swoje wtyczki w wydawnictwie, pewnie nie tylko w tym. Ambasador zażądał zablokowania tej książki. I książka została zablokowana do 1988 roku. Tą książką byli "Repatrianci". Potem, gdy nadeszła kolejna odwilż i już można było powieść drukować, przyczepiła się do niej polska cenzura, żądając skreślenia kilku rozdziałów. Na szczęście wydarzenia polityczne potoczyły się szybko i po paru miesiącach, gdy autor nie ustępował, cenzura zrezygnowała z daleko idącej ingerencji. Książka się ukazała. Ale wywiad moskiewski, jak widać, głęboko się nią interesował.

 

***

Po ukazaniu się "Repatriantów", gdy powieść znalazła się na liście bestsellerów i zdobyła miano "Książki roku", jakaś wielbicielka, nie podając swego nazwiska, w liście do autora, wyznała :

 

"Jak można było napisać i wydać coś takiego chamskiego i wstrętnego. Nikt z moich znajomych tak się nie zachowywał, ani wyrażał. Nikt w wagonie nie uprawiał zboczonej miłości. Nikt też nie karmił drobiu śliną. Wszystko to pisał Pan chyba w pijanym widzie. Starzec Achuzat, to ci dopiero wołyński okaz. W podeszłym wieku i jeszcze dysponuje wężem grubym i tłustym. Wstrętna, bezczelna, chamska książka".
***

Stanisław Srokowski wolny czas lubi spędzać na samotnych spacerach po lesie, nad wodą, łowić ryby, uwielbia góry, jazdę na koniu i rowerem.

Powrót do strony głównej